Wiem, wiem, nie ma czegoś takiego jak znak ewakuacyjny fotoluminescencyjny podświetlany wewnętrznie – to taki pożarniczy oksymoron, ale takie coś naprawdę ktoś wymyślił i swój pomysł wprowadził w życie w jednej z instytucji kultury na Śląsku. Nie mogłem nie zrobić zdjęcia 🙂 Żeby nie było żadnych podejrzeń – nie jest to zdjęcie z Zabrza. Często można spotkać „nietypowe” nowe znaki ewakuacyjne.
Fotografię zamieściłem już na początku czerwca na moich kontach na Twitterze i Facebooku, ale dzisiaj postanowiłem nie ograniczać się do 140 znaków i temat rozwinąć.
W tym przypadku popełniono kilka błędów. To jak napisać wąż – oczywiście strażacki 😉 – przez „fonsz”.
Znak fotoluminescencyjny powinien być umieszczony pod oprawą, gdyż należy go owszem oświetlić, ale od tej właściwej strony, a nie od „spodu”. Jeśli się mylę – napisz swoją opinię w komentarzu poniżej. Może zapytam producenta takich znaków…? W razie czego – dam znać!
Poza tym, jak wiadomo, znaki podświetlane wewnętrznie, gdzie źródło światła jest „za” znakiem, wykonane są poprzez naklejenie na klosz folii z odpowiednim piktogramem lub klosz sam w sobie jest barwiony i takie znaki są widoczne z dwukrotnie większej odległości niż tabliczki. W tym jednak przypadku, nie da się skorzystać z tej bardzo ważnej cechy znaków na oprawach, bo sztywne podłoże znaku nie „przepuści” światła z oprawy. A i sama oprawa nic wspólnego z tymi awaryjnymi nie ma.
I jeszcze jedno – oczywiście ten znak jest niewłaściwy – krótka strzałka nie powinna występować sama, lecz z innymi znakami. Dodatkowo – tego na zdjęciu nie widać, ale ze znaku można się domyślić – został on umieszczony na klatce schodowej, a więc ponownie muszę napisać ten znak jest niewłaściwy.
Jaki jest właściwy i kiedy stosujemy krótkie strzałki? O tym napiszę w bliżej nieokreślonej przyszłości 🙂
Znasz podobne błędy? Opisz je w komentarzu poniżej!
No cóż – wśród znaków ewakuacyjnych też można spotkać własną twórczość 🙂
Nie wiem, czy wypada mi się wypowiadać, ale podstawowe pytanie brzmi czy źródło światła świeci, jeżeli tak to „przepuszczalność światła” – fachowo przejrzystość świetlna jest znacznie gorsza, gdyż technologia wytwarzania znaków fluorescencyjnych jest zupełnie inna i przy ich komponowaniu nie zakłada się ich podświetlania. Owszem twierdzenie, że rozpoznawalność tak umieszczonego znaku jest podobna jak samego znaku fluorescencyjnego jest lekkim uproszczeniem – faktycznie taki znak jest o około 20% lepiej widoczny (rozróżnialny) niż sama „naklejka”.
Osobiście uważam, że stosowanie samych znaków fluorescencyjnych może być niewystarczające, gdyż do ich „naładowania” konieczne jest światło o dużym natężeniu, co zapewne potwierdzi Kolega Kamil…
Pod resztą tez Kolegi się podpisuję…
Często tłumaczę, że znak fotoluminescencyjny potrzebuje światła, które musi na niego padać, by mógł prawidłowo „zadziałać”.
A niestety rzadko pamięta się o tym przy naklejaniu na ścianach – ja zalecam umieszczanie znaków „w osi” oprawy świetlnej – tak, by strumień światła otrzymywany przez znak był największy.