Wstęp
Fajna była ta osiemnastka. Przyszedł na mnie czas i mnie trafiło. Prosto w serce. Postanowiłem w to pójść nie zważając na trudności mogące pojawić się w przyszłości.
Zdobywanie nie trwało zbyt długo i dobrze wspominam ten czas. Później już było tylko lepiej.
Wiele osób mi gratulowało, ale wiele też zazdrościło. Byli tacy, którzy nie wierzyli, że mi się uda.
Pojawiały się czasem problemy – nie jest łatwo z tym żyć, gdy są duże różnice między pragnieniami i wyobrażeniami a rzeczywistością.
Były momenty, że nie sądziłem, że uda się wytrzymać tak długo.
A jednak – udało się.
Dzisiaj z perspektywy czasu wiem, że było warto.
A to dopiero historia!
To był dla mnie powód do dumy i wielka radość! Udało się za pierwszym razem! Nie – nie udało się. Zdałem! Zdałem za pierwszym razem.
I dokładnie 18 lat temu zostałem powołany do pełnienia funkcji rzeczoznawcy ds. zabezpieczeń przeciwpożarowych. I fajna była to osiemnastka 😉 – wiele ciekawych projektów, szkoleń, warsztatów, ekspertyz i opinii oraz interesujących spotkań z ciekawymi ludźmi – ekspertami, fachowcami, projektantami i inwestorami.
Mój akt powołania został podpisany 30.09.2005r. przez Komendanta Głównego PSP – był nim wówczas nadbryg. Piotr Buk.
Pamiętam jakby to było wczoraj.
Najpierw – tuż po studiach – była decyzja o chęci rozwoju zawodowego w dziedzinie prewencji pożarowej i w odpowiednim momencie (po odpowiednim przygotowaniu i nabyciu doświadczenia) przystąpieniu do egzaminu na rzeczoznawcę.
Trafiło mnie prosto w serce – zapragnąłem być prewentystą i z czasem rzeczoznawcą. Wiedziałem, że różnorodność zagrożeń i nieograniczona wyobraźnia architektów czy skomplikowanie procesów technologicznych sprawi, że pojawią się różne trudności w działalności rzeczoznawczej. Wiedziałem, że to duża odpowiedzialność, ale tego akurat się nie obawiałem.
Intensywnie uczyłem się przepisów. Poświęciłem na to kilka miesięcy – uczyłem się codziennie. To zaowocowało zdaniem egzaminu za pierwszym razem. Nie było wówczas punktów ujemnych na części pisemnej, ale to nie miałoby znaczenia – odpowiedziałem poprawnie na 37 z 40 pytań.
Na części ustnej zdałem „śpiewająco” i usłyszałem upragniony „werdykt” – Przewodniczący Komisji oznajmił: „udowodnił Pan przygotowanie do sprawowania funkcji rzeczoznawcy”.
To nadal uznaję za mój sukces osobisty i zawodowy. W czasie tych 18 lat bywało różnie. Pragnienia i wyobrażenia ciągłości działalności rzeczoznawczej zderzały się z rzeczywistością służbową.
Co jakiś czas znikałem z rynku – bo rzeczoznawca w czynnej służbie niektórym kojarzył się z korupcją… i wprowadzane były ograniczenia (np. działalność poza województwem). Później zostałem Komendantem Miejskim i znów nie działałem jako rzeczoznawca.
Pojawiały się wątpliwości – czy podtrzymywać uprawnienia zdając okresowe egzaminy lub zdobywając punkty ze szkoleń skoro nie mogę działać?
Całe szczęście nie poddałem się – szkoliłem i zdobywałem punkty i dotarłem do momentu, w którym jestem poza służbą i w pełni korzystam z uprawnień rzeczoznawcy.
I bardzo to lubię.
„Twoja praca wypełni większość Twojego życia, jedynym sposobem aby osiągnąć satysfakcję jest wiara w to, że wykonujesz dobrą pracę. Jedyną drogą do wykonania dobrej pracy jest kochanie tego co się robi. Jeśli tego jeszcze nie znalazłeś – szukaj, nie rezygnuj. Kiedy poczujesz to w sercu będziesz wiedział, że to znalazłeś.”
Steve Jobs
Ja znalazłem i Tobie również życzę.
Kamil